Opinie były podzielone. Drugiego dnia ugięłam się i kupiłam wodę w butelce. O tym gdzie i co zjeść w Tallinie przeczytacie w 2 części przewodnika – tutaj.. TALLINN NA WEEKEND – CO WARTO ZOBACZYĆ? Przejdę teraz do tego, co warto w Tallinnie zobaczyć – gdzie pójść i ile to zajmuje czasu. Etno Dvaras (Pilies gatve 16) to jedna z najpopularniejszych restauracji w mieście, w dodatku znajdująca się przy jednej z najbardziej uczęszczanych przez turystów ulic. Pierwsza myśl, jaka się nasuwa: będzie drogo i masowo robione pod wycieczkowiczów. Nic bardziej mylnego! Ceny są przystępne, a jedzenie pyszne. 13. Restauracja Maszoperia. Urokliwe miejsce na mapie Helu, które zachwyca nie tylko swoim klimatem, ale przede wszystkim wyśmienitym jedzeniem. Zlokalizowana przy ulicy Wiejskiej 110, ta restauracja oferuje szeroki wybór potraw z kuchni polskiej oraz europejskiej, w tym przede wszystkim rybnych. Batumi to ciekawe miasto, leżące w południowo-zachodniej Gruzji. Jest to drugie największe miasto kraju, więc z pewnością atrakcji dla turystów tam nie zabraknie. Poza tym, że z roku na rok można zobaczyć i przeżyć tam dużo więcej, miejsce to ma również ciekawą i barwną ponad tysiącletnią historię. Co warto zwiedzić i zjeść w Batumi, ile czasu na to zarezerwować i czy Z innych ciekawych ryskich kamienic należy wymienić jeszcze secesyjny Dom Kotów oraz budynki Małej i Wielkiej Gildii (ulica Amatu). Dwa ostatnie pochodzą jeszcze z czasów, gdy Ryga była ważnym miastem kupieckim i członkiem Hanzy. Katedra katolicka św. Jakuba i taras widokowy na wieży. Rolę katedry katolickiej w Rydze pełni Wszystko w Tallinie jest zamknięte rano. Muszę powiedzieć, że 17 października rano na dworze nie jest tak ciepło. Ale nie ma gdzie się rozgrzać i wypić kawy (nie znaleźliśmy tego). W końcu dotarliśmy do jakiegoś straganu z hot dogami i kawą, w środku nie można się ogrzać, ale przynajmniej piłeś gorącą kawę. . Tallin – kawiarnie. Gdzie na kawę? W Estonii kohvik (wym. kofik) oznacza kawiarnię, a kohv (wym. kof) – jak nietrudno się domyślić – kawę. W związku z tym wiele kawiarnianych miejscówek ma w nazwie słowo kohvik, także wtedy, gdy kawa jest tylko jednym z elementów oferty. W większości kohvików można bowiem nie tylko napić się kawy, ale też zjeść pełnowartościowy posiłek, a nawet napić się alkoholu. Czytaj też: Zjeść Tallin Kawiarnie w Tallinie same zapraszają do środka, szczególnie jeśli stolicę Estonii odwiedzamy w chłodne miesiące, np. w maju ;-). Jest ich mnóstwo, są wyjątkowo klimatyczne i urokliwe, idealne na wielogodzinne pogaduchy o wszystkim i o niczym (albo do kontemplowania ekranu iphone’a/ipada/macbooka – niepotrzebne skreślić, ponieważ szybkie darmowe wifi jest tu standardem), a co najważniejsze, w mieście nie widać żadnych sieciówek. Przez 9 dni intensywnych spacerów po Tallinie nie trafiliśmy na ani jedną sieciową kawiarnię; szkoda, że kawiarniany krajobraz Warszawy przedstawia się całkiem inaczej. Kawowy Tallin ma jeszcze jeden plus warty odnotowania. Kawa z chemexa wszędzie serwowana jest w chemexie. Po prostu. Niektóre miejsca oferują dwie pojemności do wyboru (np. 500-700 ml), inne jedną (zwykle 500 ml), ale nie ma tu kombinowania w stylu warszawskich lokali, gdzie zamówioną kawę zaparzoną w chemexie przelewa się przed podaniem np. do szklanej butelki i serwuje z filiżanką zawieszoną na szyjce. W gruncie rzeczy też ładnie, pytanie tylko po co. Powód? Mało chemexów przeznaczonych do użytku kawiarni na stanie (!). Kradną? Tłuką? Bywa nawet, że używalny chemex jest w kawiarni tylko jeden, jak w pewnym popularnym i istniejącym od dawna lokalu na warszawskim Żoliborzu. A w Tallinie chemexów pod dostatkiem. Poniżej lista 6 sprawdzonych kawiarnianych adresów w różnych punktach Tallina. Każda kawiarnia ma inny, charakterystyczny klimat, w każdej (z jednym wyjątkiem) z powodzeniem można się zrelaksować i z każdej wychodzi się z przekonaniem, że warto odwiedzić to miejsce ponownie 🙂 I. Renard Coffee Shop Telliskivi 62, Tallinn Otwarte: 09:00–19:00 Hipsteriada 100% w hipsterskiej lokalizacji (Depoo), ale w bardzo przyjemnym wydaniu. Duży, jasny i przestronny lokal, spory wybór kaw zaparzanych ze świeżo mielonych ziaren, które można sobie wybrać przy składaniu zamówienia (polecamy świetną Nemesio Ramos), wszystkie ciasta, chleby bananowe, etc. są glutenowe – i dobrze, po co się tuczyć ;-). Z bezglutenowych łakoci można zjeść organiczne wegańskie batoniki z nieprażonych ziaren kawy – specyficzne, lekko kwaśne, ale spróbować warto. Chemex (500 ml) kosztuje 7,90 EUR, batonik 2,90 EUR. Na piętrze mieści się jeszcze Rude Rats: męski salon fryzjerski, barber shop, oldschoolowy sklep z płytami, a jakby komuś było mało – na parterze po sąsiedzku jest Renard Speed Shop – motorowy komis/sklep. II. Platz: Esileht Rotermanni Kvartal (Rotermann Quarter), Roseni 7, Tallin Otwarte: 12:00 – 22:00/23:00 w zależności od dnia Platz to kawiarnia i restauracja z ogródkiem ulokowana w Rotermanni Kvartal. Rotermanni to nowoczesny kompleks loftowych budynków handlowych, biurowych i mieszkalnych. Ogródek w Platz, z uwagi na rozmiar, zasługuje bardziej na miano ogrodu, ponieważ zmieści się w nim spokojnie kilkadziesiąt osób. Można tu przyjść na dobrze zaparzoną americano i pyszne małe gryczane naleśniki na słodko z sorbetem malinowym (wszystko bez cukru i glutenfree), a niesłodkie jedzenie jest w Platz jeszcze lepsze. To tu zjedliśmy doskonałe 100% roślinne burgery z portobello zamiast bułki, na które przepis odtworzyłem niedawno w domu (BURGERY Z PORTOBELLO). Burgery okazały się hitem, więc zanim polecisz do Tallina, zrób je w domu. Więcej o tym, co zjeść w Platz, w jednym z kolejnych wpisów. Cztery czarne americano (4 x 2 EUR) i naleśniki (4 EUR) kosztowały 12 EUR. III. Bogapott Pikk Jalg 9, Tallin Sympatyczna, przytulna kawiarnia o domowej atmosferze, w samym sercu tallińskiej starówki, prowadzona przez rodzinę estońskich ceramików (Bogatkin). Sąsiaduje z warsztatem i sklepem z ręcznie wyrabianą ceramiką (i innym rękodziełem), w której Bogapott serwuje też herbaty, kawy czy grzańce. Dobre miejsce na relaks w półmroku. Klimat jak na starym babcinym strychu, zastawionym przykurzonymi książkami i wiekowymi meblami. Sporo drewna, trochę kamiennych murów umiejętnie wmontowanych w ściany wnętrza. W ciepłe dni najlepiej usiąść przy stoliku w małym, ale bardzo kolorowym i ukwieconym ogródku urządzonym na wewnętrznym mini dziedzińcu przed wejściem. Cena grzańców wyparowała z pamięci, ale były dobre i niedrogie. IV. Kohvik Komeet Estonia puiestee 9, Tallin Otwarte: 10:00-23:00 Fajna kawiarnia i restauracja na ostatnim piętrze centrum handlowego Solaris (Solaris Keskus), z ładnym widokiem na miasto. Niech Was nie zmyli lokalizacja. Komeet nie ma nic wspólnego ze smutnymi fastfoodowymi strefami w naszych krajowych centrach handlowych. Jest tu sympatyczna, pomocna i kompetentna obsługa, jest dobra kawa z chemexa, są bardzo smaczne, mocne i wytrawne estońskie cydry (Mull) oraz lekko oszałamiający wybór deserów, w tym wegańskich i bezglutenowych klasyków, takich jak ciacha z nerkowców. Jeśli ktoś ma ochotę na sernik z nerkowców na spodzie z orzechów lub daktyli, może skorzystać z jednego z FiKowych przepisów 😉 albo polecieć do Tallina i zjeść takie ciacho w Komeet 🙂 Zamówiliśmy jedną porcję na pół, tyle wystarczy, by stwierdzić, że (bez)sernik był bardzo smaczny. Nie za słodki, o idealnej konsystencji – znają się tu na rzeczy. O tym, co można zjeść w tym miejscu dobrego, zdrowego, bezglutenowego i przede wszystkim wytrawnego, będzie w jednym z kolejnym wpisów. Chemexowa kawa (0,5 litra) kosztuje 8 EUR, porcja ciasta z nerkowców słodzonego syropem z agawy – 5 EUR, butelka cydru – 4 EUR. V. Maiasmokk kohvik Pikk 16, Tallinn Maiasmokk kohvik to najstarsza kawiarnia w mieście (istnieje od 1864 r.), ulokowana w samym sercu Starówki, przy Pikk 16. Kiedyś pewnie miała klimat, a dziś to miejsce w stylu polskich kawiarni/czekoladziarni Wedla. W wersji estońskiej zamiast Wedla jest największa lokalna marka czekoladowa – Kalev – na której sklepy można trafić wszędzie. Słodycze Kalev są chyba najpopularniejszą pamiątką/prezentem przywożonym z Estonii. Skład większości ich czekolad jest mierny, tylko gorzkie trzymają dobry poziom, ale jeśli chodzi o Kalev generalnie wielkiego szału nie ma. Jeśli chodzi o kawiarnię, jest podobnie. Wewnątrz kłębi się tłum, nowi przybysze, stojąc w długiej i powolnej kolejce po kawę i coś słodkiego wypatrują usilnie wolnych miejsc (presja, by nie siedzieć zbyt długo, jest aż nadto odczuwalna), a poza kawą zamówić można przede wszystkim praliny i inne łakocie made by Kalev, które nie wyglądają szczególnie przekonująco. Sztuczne, kolorowe, sztampowe, przesadnie ozdobione, olukrowane do szaleństwa – idealne, by osiągnąć wielki masowy sukces. To jedna z tych kawiarni, do których przychodzi się raz i o nich zapomina. Najfajniejsze w tym miejscu jest takie oto ustrojstwo, które kołuje bez wytchnienia, stając się wdzięcznym obiektem fotografowanym i filmowanym przez wszystkich – gości kawiarni wewnątrz i przechodniów na zewnątrz lokalu. Najlepiej usiąść przy oknie i obserwować latające filiżanki, czas szybciej zleci 😉 Dwa americano – 5 EUR. VI. Kohver Strefa odlotów, Talinna Lennujaam (lotnisko) Można twierdzić, że marny wybór kawiarni na Okęciu i ogólnie niezmienna od lat krajowa lotniskowa oferta bierze się stąd, że to małe nieistotne lotnisko w jeszcze mniej znaczącej europejskiej stolicy. Można się cieszyć, że wreszcie otworzyła się tam Costa (co tu kryć, w lotniskowej Costa Coffee FiK jest stałym klientem i docenia filtrowaną czarną), ale wystarczy krótka wizyta na lotniskach choćby właśnie w Tallinie, Rydze czy Helsinkach, by przekonać się na własne oczy, że nie, to nie jest normalne, że na głównym polskim lotnisku są trzy na krzyż miejsca, gdzie można wzmocnić się kofeiną, a kawa w nich zawsze kosztuje zauważalnie więcej niż w mieście. Normalnie jest za to gdzie indziej 🙂 Kawiarnia poniżej – Kohver – jest najlepszym podsumowaniem jakości kawiarni w Tallinie. To najfajniejszy lokal nie tylko ze wszystkich dostępnych na lotnisku w Tallinie, ale też ze wszystkich lotniskowych kawiarni w ogóle, w jakich przyszło nam się zatrzymać, a było ich sporo w różnych dużych portach. Przytulna, mała, klimatyczna, urządzona nietuzinkowo i pomysłowo. Kawa w pełnym wyborze (bez mlecznych podróbek typu latte), a pół litra naparu z chemexa – podanego jak trzeba – kosztuje tu tylko 6 EUR, czyli taniej niż w Komeet czy Renard Coffee Shop. Można? Można (ale jak widać – nie u nas). Do tego organiczne, bezcukrowe, zdrowe przekąski z samych owoców i gryki. Wygodne fotele/kanapy, przyjemna muzyka, ciekawski wystrój. Kohver spodobał nam się najbardziej, ale jest tu tylko jednym z kilku, i znów – na lotnisku również nie ma żadnej kawowej sieciówki. cdn. Tallin jest ukrytym klejnotem Europy, dlatego warto go odwiedzić, zanim zostanie przepełniony przez turystów. Jest wiele wspaniałych atrakcji do wyboru, więc każdy, od miłośników historii po miłośników, może znaleźć coś, w czym może się zakochać w estońskiej stolicy. Oto atrakcje które warto zwiedzić w Tallinie. 1. Stare miasto Naprawdę ładne miejsce do spacerowania. Mnóstwo ciekawych zabytków, muzeów, tętniących życiem barów i restauracji. Piękna architektura i przytulna atmosfera. Ulice są czasami bardzo zatłoczone z powodu statków wycieczkowych zacumowanych w niewielkiej odległości od Starego Miasta, ogólnie niesamowicie turystyczne wrażenie. (Zobacz na mapie) 2. Plac Ratuszowy źródło: Julie Anne Workman / Wikipedia Charakterystyczna architektura dla miast z tego regionu Europy. Piękne miejsce w których można poczuć się jak w średniowieczu. Wąskie uliczki gdzie można iść na zakupy do małych sklepików i iść do fajnej knajpy. Na ścianach murów można przeczytać stare napisy oraz podziwiać lokalne wyroby sztuki ludowej. Widać, że mieszkańcy stolicy Estonii bardzo dobrze łączą nowoczesność z historią. Świetne miejsce na spacer. (Zobacz na mapie) 3. Muzeum Lennusadam źródło: Pjotr Mahhonin / Wikipedia Piękne muzeum, z prawdziwą łodzią podwodną gdzie rówenież można również wejść do środka, wirtualna rzeczywistość, broń, wszelkiego rodzaju łodzie w tym lodołamacz. Bardzo interaktywne muzeum. Bilet wstępu dla jednej osoby dorosłej kosztuje 15 Euro ale i tak warto. Wiele eksponatów można dotknąć, co jest dodatkowym plusem. Są też interaktywne gry dla dorosłych. Można tutaj dojechać autobusem numer 73 z okolic Starego Miasta. Było to warte odwiedzenia. Muzeum bardzo dobrze przemyślane, z wieloma ciekawymi rzeczami do zobaczenia. (Zobacz na mapie) 4. Wzgórze Toompea źródło: Richard / Flickr Na szczycie wzgórza znajduje się kilka punktów widokowych, z których można zobaczyć miasto i jego okolice. Przyjemny widok na miasto Tallin. Tutaj znajduje się prawosławna katedra oraz budynek parlamentu. Przejdź się na szczyt starego miasta i obejrzyj piękną katedrę Aleksandry Newskiej, zamek Toompea i wiele innych średniowiecznych budynków, kościołów i muzeów. Koniecznie trzeba zobaczyć. (Zobacz na mapie) źródło: Jorge Franganillo / Flickr Świetne miejsce gdzie można kupić prawie wszystko do jedzenia. Polecam dobrze zaopatrzony market rybny. Świeże warzywa, owoce, pieczywo i wielki sklep mięsny. Tradycja i nowoczesność w jednym miejscu. (Zobacz na mapie) 8. Sobór św. Aleksandra Newskiego źródło: Diego Delso / Wikipedia Ten tętniący życiem budynek znajduje się na szczycie wzgórza. Naprawdę ładnie wyglądający kościół z zewnątrz. Prawdziwie piękna katedra. Wewnątrz znajdują się niesamowite połyskujące złote mozaiki i sugestywny zapach kadzidła. Jak tutaj byliśmy to był zakaz robienia zdjęć. (Zobacz na mapie) 9. Muzeum Sztuki Kadriorg Po przejściu przez park znaleźliśmy się w pięknym pałacu Kadriorg, zbudowanym przez Piotra Wielkiego dla jego żony Katarzyny. Dobra kolekcja sztuki holenderskiej, włoskiej i rosyjskiej w spektakularnym budynku w centrum pięknego parku .Sam pałac i jego ogrody są po prostu spektakularne i nie można ich przegapić. (Zobacz na mapie) 10. Park Kadriorg Prawdziwie piękny park na obrzeżach Tallina, łatwo dostępny dzięki komunikacji miejskiej. Wspaniale utrzymane ogrody i park. Ten park ma wszystko, o co można prosić. Wspaniała zieleń, piękne fontanny, liczne ławki i miejsca do odpoczynku, mnóstwo atrakcji dla dzieci, muzea dla dorosłych i dzieci, wygodne ścieżki spacerowe i urocze kawiarnie. (Zobacz na mapie) 11. Muzeum KGB źródło: Ana Paula Hirama / Flickr Sama wizyta obejmuje kilka pokoi. Nasze doświadczenie było bardzo pozytywne, ponieważ mieliśmy bardzo dobrego przewodnika. Godzinna wycieczka po tajnym 23 piętrze hotelu Sokos. Cena wynosi 11 Euro. Warto zrobić wcześniejszą rezerwację. W naszej grupie było kilkanaście osób. Mieliśmy dużo czasu, aby zobaczyć wszystkie obiekty. (Zobacz na mapie) 12. Pomnik Rusałki Położony nad samym morzem pomnik Rusałki upamiętnia tragedię na morzu. Miejscowy zwyczaj głosi, że nowożeńcy składają w tym miejscu kwiaty. Ładny pomnik, gdzie można wejść schodami na górę, żeby mieć lepszy widok na morze. Jest zaledwie parę kroków od Kardiorga. (Zobacz na mapie) 13. Muzeum Sztuki Kumu źródło: Laima Gūtmane / Wikipedia Budynek jest wspaniały – i to obok pięknego małego parku. Prawdopodobnie najlepsza odwiedzona przez nas galeria, niesamowity nowoczesny budynek w pięknej okolicy Tallina. Muzeum sztuki skupiające się na sztuce estońskiej. Miłośnicy sztuki będą mogli odkryć szeroką gamę estońskich artystów. Wystawy są dobrze podzielone. (Zobacz na mapie) 14. Kościół św. Mikołaja źródło: Diego Delso / Wikipedia Jest to ładny kościół z ciekawą ekspozycją wewnątrz. Nie jest to długa wizyta. Może trwać maksymalnie 1-2 godzin. Znajdziemy tutaj jest kilka niezapomnianych dzieł kościelnych, zwłaszcza jeśli interesuje Cię historia średniowiecza. (Zobacz na mapie) 15. Punkt widokowy Patkuli źródło: Ivar Leidus / Wikipedia Jest wiele miejsc na Starym Mieście, gdzie możesz uzyskać niesamowity widok na Tallin, ale to jest jedno z najlepszych. Piękny przegląd pięknego miasta. Nie przegap tego. Stare miasto i nowe miasto znajdą się u Twoich stóp! (Zobacz na mapie) 16. Kościół św. Olafa źródło: Olga Itenberg / Wikipedia Przed dotarciem na szczyt, czuliśmy się, że jesteśmy w niekończącym się obrocie. Wszystko to dzięki schodom które są tak wąskie i gdzie musisz ustępować miejsca ludziom schodzącym w dół. To prawie 300 kroków, ale warto się postarać o wejście na szczyt by zobaczyć niesamowity widok. Bilet kosztuje 3 euro. (Zobacz na mapie) 17. Gruba Małgorzata źródło: Tanya1980 / Wikipedia Jest to konstrukcja obronna na końcu ulicy Pikk. Świetnie zachowany fragment umocnień miasta. Historia tej bramy jest fascynująca. Baszta funkcjonuje jako część muzeum morskiego. (Zobacz na mapie) 18. Muzeum Okupacji źródło: ZeekLTK / Wikipedia Naprawdę kocham to muzeum i było to jedno z najlepszych, jakie widziałam w Tallinie. Potrzebujesz dużo czasu, aby naprawdę docenić to muzeum – sugerowałbym dwie godziny. Naprawdę podobało mi się, jak omawiana jest nie tylko najnowsza historia Estonii, ale także koncepcja tego, czym jest wolność. (Zobacz na mapie) 19. Kiek in de Kök – Muzeum i Tunele Bastionu Ten obszar jest typowy dla murowanego miasta i daje poczucie przeszłości. Podejdź do Kieka w de Krok i przejść z południowego krańca miasta przez Vabaduse Valijak stóp Estonii Pst / Kaarli Pst. Świetny sposób, aby rozpocząć zwiedzanie słynnego Starego Miasta. Pasaż Bastionu był jednym z najważniejszych wydarzeń naszych czasów w Tallinie. Zostało ono ponownie otwarte dopiero w 2010 roku, ale historia sięga 1200 roku. (Zobacz na mapie) 20. Pasaż św. Katarzyny źródło: Andrzej Otrębski / Wikipedia Jest to wspaniała alejka pomiędzy głównym starym rynkiem, a murami miejskimi w pobliżu bramy Viru. Klasztor Dominikanów jest wart odwiedzenia. Przygotuj aparat fotograficzny. (Zobacz na mapie) Spis treściPOMNIK WOLNOŚCI, ESPLANADE, SOBÓR NARODZENIA PAŃSKIEGO…BOAT TOUR PO RYDZE…RYGA – STARÓWKAGDZIE JEŚĆ?GDZIE MIESZKAĆ?Podobne wpisy Majówka. Podobno kolejka na Kasprowym ciągnie się w nieskończoność, podobno tłumy na Krupówkach i na Mazurach, nawet w Bieszczadach zamiast ciszę i spokój znajdzie tłok. A może by tak na następną majówkę lub inny, równie popularny, długi weekend, wybrać kierunek inny niż wszyscy? Oryginalny, niestandardowy, nieznany, a jednak na tyle bliski, że można tam wyskoczyć ot tak na 2-5 dni??? A może by tak na Łotwę??? Co tak naprawdę wiecie o Łotwie?? Że jeden z krajów nadbałtyckich, zwykle wymieniana jednym tchem z Litwą i Estonią, że stolica w Rydze, że kiedyś ZSRR i co dalej??? A co tam zobaczyć? Co jedzą? Z czego słyną? Z tym już gorzej! My też nie mieliśmy dużej wiedzy o Łotwie, dlatego zaproszenie od Latvia Travel od razu nas zaintrygowało! Jedźmy i dowiedzmy się coś więcej! W porównaniu do Polski, Łotwa jest malutka – jakieś 2 miliony mieszkańców, wśród których ponad 60% stanową Łotysze, ale jest też sporo Rosjan.. ponad 25%! Rosjan przesiedlano na teren Łotwy za czasów ZSRR i nawet dziś w niektórych regionach stanowią 40% ludności. Językiem urzędowym jest łotewski, pomimo, że mniejszość rosyjska walczyła, by również ich język został uznany językiem urzędowym. Po rosyjsku zwykle dobrze się dogadasz – idzie im to lepiej niż angielski, a co więcej, gdy słyszą polski, od razu idą w rosyjski jak nasz taksówkarz, który po kilku wspólnych minutach zaczął wspominać psa Szarika i Czterech Pancernych. Od stycznia 2014 roku obowiązującą na Łotwie walutą jest euro. Kilka ciekawostek o Łotwie (bo podobno Łotysze wiedzą o Polakach znacznie więcej niż Polacy o Łotyszach;) : 1)świętują niepodległość wkrótce po nas – odzyskali ją 18 listopada 1918 roku 2) stawiają na równouprawnienie – aż 41% managerów wyższego szczebla to kobiety, co daje im pod tym względem 2 miejsce na świecie!!! 3) z Łotwy pochodził amerykański malarz, Mark Rothko 4) w 2004 wstąpili do NATO i do UE 5) drugie “największe” miasto na Łotwie ma tylko 87 tys. mieszkańców – to Dyneburg (Daugavpils) 6) mają prawie 500 km wybrzeża – dokładnie 498 🙂 7)…. i aż 2 256 jezior! 8) są jednym z najbardziej multijęzykowych narodów Europy – 95% zna minimum 1 język poza ojczystym, a 55% zna minimum 2 języki poza ojczystym 9) 2,2% ludności stanowią Polacy Zwiedzanie najlepiej zacząć właśnie w Rydze, gdzie mieszka 1/3 mieszkańców Łotwy! Ryga. Nie wiedzieliśmy za bardzo czego się spodziewać. Liczyliśmy po cichu na mix Wilna i Tallina. Z jednej strony Tallin zachwycił nas swoją magią, tajemniczością, postindustrialnym klimatem, z drugiej strony miałam ochotę na ziemniaczaną litewską kuchnię i liczyłam, że na Łotwie będzie trochę podobnie. Ryga powitała nas słońcem, mocno wypoczynkowym klimatem, parkami, zielenią, przyjemną starówką i leniwym rejsem po centrum Rygi i po Dźwinie. POMNIK WOLNOŚCI, ESPLANADE, SOBÓR NARODZENIA PAŃSKIEGO… Zwiedzanie miasta najlepiej zacząć przy Pomniku Wolności – to najlepszy punkt orientacyjny! Pomnik wzniesiono w 1935 roku ku czci tych, którzy polegli w walce o łotewską niepodległość w latach 1918-1920. Stanął w miejscu, gdzie kiedyś stał pomnik cara Piotra czasach ZSRR, władze chciały wysadzić pomnik, ale w końcu został na swoim miejscu, tylko w ramach przeciwwagi dobudowano na drugim końcu bulwaru pomnik Lenina – na szczęście jego dziś już nie ma (został zburzony w 1991), a ten symbolizuje niezależność, niepodległość i jedność Łotwy. Większość atrakcji Rygi bez problemu obejdziecie pieszo, ewentualnie można skorzystać z rejsu łódką czy z dwupiętrowego autobusu. Tuż obok Pomnika Wolności znajdziecie jedną z głównych ulic Starego Miasta, przyjemny park z kanałem, po którym pływają wspomniane wyżej łódki, a kawałek dalej traficie na park Esplanade z imponującym Soborem Narodzenia Pańskiego. Katedra została zbudowana pod koniec XIX wieku – początkowo prawosławna, w czasach I wojny światowej przekształtowana na zbór luterański, by znów w 1921 roku stać się ważnym miejscem dla prawosławnych. W latach 60. władze ZSRR zamknęły cerkiew, a w jej wnętrzach urządzono planetarium!!! Na szczęście ponownie otworzono ją już w niepodległej Łotwie, w 1991r. Dziś to największa prawosławna katedra w krajach nadbałtyckich – od razu przyciąga wzrok mieniąca się złota kopuła, warto zajrzeć do środka wypełnionego złotem i prawosławnymi ikonami. Sobór otacza przyjemny park – jeśli podróżujecie z dzieckiem, obowiązkowo – plac zabaw i trampoliny 🙂 BOAT TOUR PO RYDZE… Spod Pomnika Wolności można ruszyć albo na eksplorowania Starówki albo wybrać się na rejs łódką, która najpierw płynie niewielkim kanałem przez park w centrum miasta, a potem wypływa na Dźwinę. Rejs trwa około godziny, trochę kosztuje (18 euro za osobę dorosłą, dziecko gratis), ale rzeczywiście obwozi chętnych po wszystkich atrakcjach Rygi. U nas za rejsem oczywiście głosował Maks, więc w ramach atrakcji dla niego ruszyliśmy! Łódka jedzie baaaardzo wolno, więc spokojnie można wszystko zobaczyć. Na początek Opera Narodowa, trochę przyjemnych widoków na park, by potem przejechać tunelem i wyjechać tuż obok Centraltirgus, czyli hal targowych, które działają tu od 1930 roku. Ich historia jest dość niesamowita, bo zostały wybudowane całkiem gdzie indziej (pod Lipawą), w całkiem innym celu (jako hangary dla sterowców używanych podczas I Wojny Światowej). Po wojnie, w 1926 roku, zostały przeniesione do Rygi. W latach 30. były jednymi z największych i najbardziej nowoczesnych hal tego typu. Dziś jest tam 3000 stoisk z artykułami spożywczymi i lokalnymi przysmakami, codziennie przybywa do nich jakieś 80-100 tys. osób! Najpierw obejrzeliśmy hale z zewnątrz, z łódki, a w poniedziałkowy poranek zajrzeliśmy do środka. Co charakterystyczne, w każdej z nich jest coś innego – tu mięso, tam sery, tam owoce i warzywa, jeszcze w innej ryby. Nas najbardziej zaintrygowały punkty z pieczywem i kuchnią Uzbekistanu oraz wieeeeelka hala rybna! Takiego bogactwa ryb surowych i wędzonych u nas próżno szukać!!! Przechadzając się w okolicy hal, na pewno zauważycie w oddali budynek przypominający warszawski Pałac Kultury i Nauki – to Akademia Nauki Łotwy, wybudowana w latach 50., oczywiście w typowym wówczas stylu. Dalej statek wypływa na Dźwinę tuż obok prezentującego się całkiem malowniczo mostu kolejowego… na trasie widać nowoczesny budynek Biblioteki Narodowej Łotwy (wybudowany w 2014 r.), ale wzrok szczególnie przyciąga panorama Starówki wraz z Zamkiem Kawalerów Mieczowych, kiedyś główną siedzibą zakonu w Infantach – swego czasu rezydował w nim nawet Stefan Batory, a od 1995 r. zamek jest siedzibą prezydenta Łotwy i kilku muzeów. Na wysokości terminala promowego łódka zakręca, przepływa przez mały jacht club i znów znajdujemy się w malowniczym, zielonym parku… Po rejsie większość atrakcji mamy obejrzane z daleka – czas zobaczyć je z bliska. Ruszamy obowiązkowo na Stare Miasto. RYGA – STARÓWKA Stare Miasto w Rydze to punkt kluczowy – tu znajduje się najwięcej wartych zobaczenia zabytków – starówka wpisana jest na listę światowego dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego UNESCO. Starówka nie jest tak magiczna i tajemnicza jak ta w Tallinie, momentami przypomina mi naszą, chociaż sporo tu charakterystycznych budynków z czerwonej cegły jak choćby wielka katedra czy kościół z wyróżniającą się w krajobrazie Rygi wieżą. Po starówce fajnie pochodzić zarówno w dzień, jak i wieczorem, gdy pustoszeje, a uliczki nabierają swojego klimatu. Idąc od Pomnika Wolności najpierw trafiamy na niewielki, ale pełen życia placyk Livu laukums. Jakaś kawiarnia, restauracja, gołębie, kramy z regionalnymi produktami. Dalej kierujemy się w stronę Kościoła Św. Piotra – najważniejszego kościoła w średniowiecznej Rydze, który działał już w 1209 roku. Na wieży znajduje się punkt widokowy, więc można się tam wdrapać i obejrzeć starówkę z góry. Niedaleko znajduje się również malowniczy Dom Bractwa Czarnogłowych, zbudowany w XIV wieku przez niemieckich kupców, zniszczony podczas II Wojny Światowej i odbudowany całkiem niedawno – pod koniec lat 90. Od 2012 roku to miejsce pracy prezydenta Łotwy z uwagi na prace renowacyjne na Zamku. Jednym z przyjemniejszych placów na Starym Mieście jest ten tuż obok protestanckiej Katedry (Dome Cathedral) z 1211 roku. Katedra to największy średniowieczny kościół w krajach nadbałtyckich, a na przeciwko znajdziecie Muzeum Sztuki (Art Museum “Riga Bourse”), które umiejscowiło się w dawnej siedzibie giełdy. Tutaj kawiarenki jeszcze nie wystawiły stolików na lato, ale już się szykują. Sporo ludzi, ktoś puszcza bańki, dzieci biegają, Maks też. Niedzielny relaks. Stamtąd niedaleko już do ceglanej Baszty Prochowej (Pulvertornis), która dziś stanowi część Muzeum Wojny. GDZIE JEŚĆ? Na starówce warto też zrobić przerwę od zwiedzania na obiad czy kolację w restauracji Niklavs. Przyjemne, nowoczesne miejsce z dwoma menu – z międzynarodowym i typowym, łotewskim. Gdy tu zajrzyjcie zobaczycie, że wiele potraw jest całkiem podobnych jak u nas. Są placki ziemniaczane (bardzo smaczne!), śledzie, zupa szczawiowa, trochę mięsa, golonka. Najbardziej rozczulają nas tradycyjne łotewskie napoje – kefir, rumianek i miętowa herbata. Prawie jak w domu!!! 🙂 Spróbujcie koniecznie smażonego śledzia z ziemniakami i twarożkiem! Pycha! A my ruszamy szukać tradycyjnie łotewskiej kuchni w regionie Łatgalia (Latgale)... już wiemy, że wiele potraw smakuje baaaardzo swojsko, zobaczymy co będzie dalej! 🙂 CDN… GDZIE MIESZKAĆ? Zapytacie: gdzie mieszkać? My mieszkaliśmy w Albert Hotel i byliśmy zadowoleni – dobra lokalizacja, kilka kroków od parku Esplanade, skąd już rzut beretem do Pomnika Wolności i starówki, smaczne i obfite śniadania i przyjemny bar na 10 piętrze z widokiem na Rygę. Czasy wybitnie-niskobudżetowych wyjazdów, gdzie zabierałam zapas paprykarza szczecińskiego i sucharów, szczęśliwie już minęły. Niestety, budżetów jak Tasteaway jeszcze nie posiadam, a za to kilka ograniczeń by się znalazło. Po pierwsze Lucy uwielbia zupy i w zasadzie obiad dla niej mógłby się na tym zakończyć. Po drugie Ula, która była z nami na wyjeździe, nie je glutenu i mięsa. Po trzecie wreszcie, ja po prostu lubię dobrze zjeść. Jednym słowem, o ile śniadanie i kolacje robiłyśmy sobie same w hostelu i raczej nie było z tym problemu, o tyle znalezienie lokalu na obiad było już całkiem trudne. Dlatego też gdy już znalazłyśmy restauracje, która spełniała wszystkie nasze wymagania, stołowałyśmy się w niej przez cały wyjazd. Gdyby ktoś przegapił, pierwszą część naszych wrażeń możecie znaleźć we wpisie-Tallinn, city break z dzieckiem. LIDO- Estonia puiestee 9, Tallinn (na I piętrze starówki. czynna w godzinach 10:00-22:00 Lido, to restauracja samoobsługowa, gdzie znajdziemy dania z kuchni łotewskiej. Jest duży wybór zup, ryb (grillowane i smażone) są też mięsa, sałatki, które można samodzielnie skomponować i warzywa przyrządzane w przeróżny sposób. Dla łasuchów są też naleśniki i gofry. Do picia znajdziecie kompoty, koktajle owocowe, soki, kawy jak również piwa. Za obiad z dwóch dań, z napojami i czymś słodkim na deser zapłacimy kilkanaście przede wszystkim zachęciła spora ilość lokalsów, zarówno spożywających na miejscu, jak i zabierających obiady na wynos. Dodatkowo, krążąc z tacą i wybierając pyszności, można podpatrzeć co wybierają Tallińczycy (o dziwo bardziej niż ryby kręci ich mięsiwo według mnie). Jest tak duży wybór, że każdy wybredny gust można zaspokoić za niewielkie pieniądze. Restauracja znajduje się na tyle niedaleko Starówki, że można do niej wpaść w przerwie zwiedzania. Są też stoliki i krzesełka dla dzieci. Można płacić kartą. MUZEUM MARCEPANU "KALEV": Pikk 16, Tallinn otwarte w godzin. 10:00-18:00 Będąc w Tallinnie koniecznie trzeba spróbować marcepanu. Legenda głosi, że to właśnie w tym mieście, prawie 600 lat temu, w pewnej aptece powstał lek na złamane serce w postaci pasty z migdałów. Marcepan doczekał się tu nawet własnego muzeum. Znajdziemy go w okolicy pl. Ratuszowego, w samym centrum Starego Miasta. Wypatrujcie dobrze, bo łatwo go przeoczyć. Znajdziecie tutaj około 200 marcepanowych figurek w najróżniejszych kształtach i kolorach. Na rycinach i fotografiach obejrzycie historię migdałowego smakołyku. Cały czas można też podpatrywać panią, która na bieżąco lepi kolejne figurki. Obok muzeum znajdziecie najstarszą w Estonii kawiarnia „Maiasmokk” (Łasuch). Spróbujecie tutaj kaw, czekolad, pysznych ciast i oczywiście marcepanu. CO PRZYWIEŹĆ: Z Estonii polecam przywieźć 2 podstawowe rzeczy, czyli marcepan i likier Vana Tallinn. Marcepan znajdziecie zarówno w wersji kilogramowych opakowań, podobnych do kiełbasek, jak i cukierków czy batoników. W sklepach dostępne są również bajeczne marcepanowe figurki z kilka euro. Vana Tallinn to słodki likier na bazie rumu. Jest całkiem mocny. Na jego bazie stworzone są też delikatniejsze i słodsze alkohole. Oprócz tego ja przywiozłam jeszcze zestaw matrioszek, którymi uwielbia bawić się Lucy, kilka książeczek dla mniejszych i większych dzieci, nasiona pomidorów i zielonego groszku oraz oczywiście magnesy na lodówkę. Jeśli macie ograniczenia w budżecie poszukajcie pamiątek w marketach Rimi i Prisma. Mają całkiem spory wybór np. magnesów i innych gadżetów. Tallinn na weekend – taki właśnie miałam plan. Jeden z wielu na ten rok, które sukcesywnie realizuję. Wiedziałam, że na zwiedzenie tego kompaktowego miasta wystarczą mi 2 dni. Na spacery po uroczym Starym Mieście, zobaczenie Kwartału Rotermann, hipsterskiego Kreatywnego Centrum Telliskivi, starej dzielnicy Kalamaja i na jedzenie. Zobaczcie co warto zobaczyć w Tallinnie przez 2 dni. TALLINN NA WEEKEND – INFO NA START Od razu uprzedzam – nie przeczytacie tu o muzeach, kościołach, pomnikach. Nie leżą one w kręgu moich zainteresowań w trakcie weekendowych podróży. Przeczytacie kilka informacji praktycznych i zobaczycie sporo zdjęć miejsc, które wpadły mi w oko. Będzie też o jedzeniu – ale nieco później, w kolejnym wpisie o Tallinnie. Czym się dostać do Estonii? Z Polski do Tallina najszybciej i najprościej dostaniecie się samolotem. Z Warszawy latają linie LOT/Nordica a przelot trwa około 1h 40 min czyli gładko i przyjemnie. Polecam na tę okazję zaopatrzyć się w jakąś aplikację na telefon, która obsłuży Waszą kartę pokładową. W ten sposób nie będziecie musieli nosić ze sobą papierów a Okęcie i lotnisko w Tallinie bez problemu obsługują kody QR przy wejściu i przed bramkami. Transport z lotniska Z lotniska do centrum Tallinna dojedziecie tramwajem nr 4 (trasa od Lennujaam do Tondi – tu jest rozkład). Wychodząc z lotniska kierujcie się oznaczeniami tramwaju (Tram) a dojdziecie do niewielkiej pętli. Tu macie do wyboru – albo ściągnąć aplikację (QR code będzie na rozkładzie) doładować ją i zapłacić za bilet jednorazowy 1,10 EUR albo zapłacić kierowcy za taki sam bilet 2,00 EUR gotówką. Ja wybrałam drugą opcję i to była jedyna gotówką jakiej potrzebowałam w Estonii. Na serio – w każdym miejscu, nawet na targu warzywnym, zapłacicie tu kartą i to w opcji zbliżeniowej. Jeszcze mała uwaga – dopiero w drodze powrotnej zorientowałam się, że w tramwaju wystarczy wrzucić odliczoną kwotę w specjalne miejsce (pojemnik) na drzwiach przy kierowcy a zwrotnie zostanie wam wrzucony bilet. W innym przypadku (czyt. moim po przyjeździe) możecie prosić i stukać w szybę i nie specjalnie to działa. Transport na miejscu Tallinn to małe, kompaktowe miasto, które można swobodnie zejść pieszo, szczególnie okolice Starego Miasta. A stąd jest jakieś 5-10 minut (na pieszo) do Roterman City czy w drugą stronę do Balti Jaama Turg. Kolejne 10 minut poświęcicie na dotarcie do urokliwej dzielnicy Kalamaja – też na pieszo. Przeczytacie o nich w dalszej części tego postu. Jeżeli z jakiegoś powodu nie chcecie lub nie możecie chodzić to w Tallinnie działa Uber i aplikacja Taxify. A z ciekawostek – ta ostatnia została stworzona właśnie w Estonii. . Płatności Od 2011 Estonia posługuje się euro i posiada bardzo dobrze rozwinięty system płatności bezgotówkowych. Do Tallinna nie musicie brać żadnej gotówki – wszędzie zapłacicie kartą lub przez aplikację np. transportu miejskiego czy taksówkową. Ja na miejscu wydałam jedynie 10 euro w gotówce – 2x po 2,oo euro na bilet tramwajowy a resztę na napiwki. . Ciekawostki Technologie i Start-up’y O aplikacji taksówkowej Taxify już Wam wspominałam. Estońscy programiści maczali też swoje ręce w kodowaniu aplikacji Skype i TransferWise. Nieźle co? Szacuje się, że obecnie w Estonii działa ponad 400 start-up’ów z czego 90% jest w początkowej fazie rozwoju (link). Całkiem sporo jak na kraj zamieszkiwany przez niewiele ponad obywateli. To mniej niż w Warszawie. Estonia, jako jeden z najbardziej rozwiniętych elektronicznie krajów na Świecie, umożliwia swoim obywatelom kontakt z urzędami via Internet. Nawet głosowania w ten sposób się odbywają. Jeszcze tylko kilku spraw nie załatwicie tu przez Internet ślubu, rozwodu, pogrzebu i spraw notarialnych związanych z nieruchomościami. Tu trzeba się stawić osobiście. Języki W Estoni, tak jak w całej Skandynawii, bez problemu dogadacie się po angielsku. Starsze pokolenie, pamiętające jeszcze czasy komuny, będzie mogło,. z tamtejszym starszym pokoleniem porozmawiać sobie po rosyjsku. Kranówka Nie byłabym sobą gdybym nie zainteresowała się w Tallinnie kranówką. Oficjalnie można ją pić i jest bezpieczna – ale w smaku jest jakaś dziwna. Próbowałam – piłam ją przez jeden dzień. Było ok. Nawet zaproponowano mi kranówkę w jednej restauracji. Ale popytałam też kilkoro mieszkańców o to co sądzą o piciu wody z kranu i czy sami ją piją. Opinie były podzielone. Drugiego dnia ugięłam się i kupiłam wodę w butelce. O tym gdzie i co zjeść w Tallinie przeczytacie w 2 części przewodnika – tutaj. . TALLINN NA WEEKEND – CO WARTO ZOBACZYĆ? Przejdę teraz do tego, co warto w Tallinnie zobaczyć – gdzie pójść i ile to zajmuje czasu. Udało mi się wynająć apartament blisko Kwartału Rotermann a stąd miałam dosłownie 5 minut do Starego Miasta, 5 do placu Viru i 5 do portu. STARE MIASTO Wąskie uliczki pnące się stromo w górę i opadające malowniczo w stronę Rynku. Średniowieczne mury okalające starą część Tallinna. Zadbane kamienice, kolorowe drzwi, kilka kościołów o strzelistych wieżach, którymi niespecjalnie się interesowałam (ale dobrze wyglądały na zdjęciach) i cerkiew prawosławna. Do dziś widać tu ślady historycznej bytności na tych terenach Szwedów, Duńczyków i Rosjan. W 1997 roku Stare Miasto zostało wpisane na listę UNESCO. A więcej poczytajcie już na Wiki. Polecam tak ustawić swój pobyt aby Stare Miasto zobaczyć do południa – przed największymi tłumami i po 22:00 – kiedy większość turystów pójdzie już spać. Udało mi się kilka razy przejść te zabytkowe uliczki (drugiego dnia już nawet nie potrzebowałam Google Maps) przy dość zmiennej pogodzie i niższej temperaturze. Kiedy w Warszawie z nieba lał się ponad 30-stopniowy żar w Tallinnie było przyjemne 20 stopni. . Cerkiew Najczęściej fotografowany budynek w Tallinnie – ten biały w środku Mam słabość do pięknych drzwi Rynek Starego Miasta w Tallinnie wieczorową porą Wejście na Stare Miasto od strony Placu Viru . ROTERMANN CITY/ ROTERMANN KWARTAŁ To kompleks budynków znajdujący się między Placem Viru, Starym Miastem a Portem w Tallinnie. Średniowieczne zabytki owszem, robią wrażenie, ale osobiście bardziej jaram się post-industrialnymi obszarami miast i tym jak zostały zrewitalizowane. Kwartał Rotermann to kompleks wielu budynków, w którym przenikają się pozostałości starych budowli z charakterystycznego, jasnego kamienia oraz wkomponowane w nie nowoczesne budynki. W kompleksie Rotermann znajduje się kilka restauracji, kawiarnie, piekarnie i puby. Są tu też sklepy – sieciówki jak Stradivarius czy Bershka, sklepy spożywcze, kioski, biura i apartamentowce. . . PORT W TALLINNIE Port promowy w Tallinnie obsługuje trasy po Morzu Bałtyckim. Terminal znajduje się zaraz przy Starym Mieście i Kwartale Rotermann. Na prom do Helsinek, ze swojego apartamentu, szłam dosłownie 7 minut robiąc po drodze zdjęcia. Na zdjęciach poniżej widać miasto już z pokładu promu. Oj – robi to wrażenie. O tym jak ogarnąć sobie przeprawę z Tallinna do Helsinek opowiem Wam w innym wpisie a tutaj wrzucę link jak tylko się pojawi. Bo było to banalnie proste – wszystko załatwiłam przez internet jeszcze z Polski a na miejscu posługiwałam się aplikacją przewoźnika. . Wypływając z portu. A w oddali widać kilka drapaczy chmur – tak, mały Tallinn też kilka posiada. . BALTI JAAMA TURG Będąc na weekend w Tallinnie warto zejść z obleganej Starówki i pokręcić się w okolicach dworca kolejowego. Zaraz za torami znajduje się hala targowa (ang: Baltic Station Market, lokalnie: Balti Jaama Turg). Na 3-ch poziomach zlokalizowano tu sklepy (oddzielnie rybny, mięsny, spożywczy), restauracje, stoiska z warzywami i owocami, bary. Dojście z apartamentu, na pieszo, do tego targu zajęło mi około 15 minut, ponieważ chciałam okrążyć Stare Miasto i przyjrzeć się murom z każdej strony. A na samym targu? Polecam pokręcić się wśród straganów z owocami i warzywami. Może wypatrzycie owoce rokitnika albo malinę moroszkę (nordycką, żółtą malinę). Koniecznie zajrzyjcie do sklepu rybnego – zrobił na mnie niesamowite wrażenie – ilością sprzedawanych ryb, również suszonych. A na końcu nie zapomnijcie zjedźcie czegoś w obecnych tu knajpkach. . Oto rokitnik sprzedawany na wagę. Potężne źródło witaminy C. . TELLISKIVI LOOMELINNAK To kompleks pofabryczny zaadoptowany na jedno wielkie Kreatywne Centrum Estonii (ang. Telliskivi Creative City). Dojdziecie tu (około 5 min) z Balti Jaama Turg – polecam używać Map Google. A na miejscu? W pofabrycznych budynkach znajdują się sklepy małych projektantów, biura i około 10 restauracji i mniejszych knajpek. . . KALAMAJA Idąc dalej, u zbiegu ulic odchodzących od Centrum Kreatywnego Telliskivi a Balti Jaama Turg, rozpoczyna się niezwykle malownicza dzielnica Tallinna – Kalamaja. Poświęciłam kolejne 30 minut wolnego spaceru żeby pooglądać domy, obudowane kolorowymi deskami. Spokojnie tu i cicho – tu nie ma turystów. I nawet udało mi się tu złapać kawę. No ale już wiecie – o tym gdzie i co jeść i pić napiszę w kolejnym wpisie. Ten i tak jest już za długi. A teraz podziwiajcie estońskie domki. Zdjęcia są kolażem z mojego Instagrama. Tam w galerii możecie zobaczyć więcej zdjęć i filmów z Tallinna. . . TALLINN NA WEEKEND – NOCLEG A na końcu poradzę Wam gdzie można złapać nocleg w Tallinnie – w miarę tańszy bo w sezonie wakacyjnym ceny hoteli są porażająco wysokie. Ponieważ nie chciałam nocować na Starym Mieście w tłumie turystów i w starych, średniowiecznych murach (przytłaczają mnie takie wnętrza) to pierwszej kolejności zrobiłam rezerwację w hotelu Original Sokos Hotel Viru. Wielkim, kilkunastopiętrowym hotelu zlokalizowanym przy Placu Viru. Za 3 doby, ze śniadaniami, byłam tu gotowa zapłacić ponad 1700 zł. Ale znajomy poradził mi poszukać apartamentu. Nie wiem dlaczego wcześniej na to nie wpadłam. Zawsze nocowałam w hotelach ze względu na śniadania. Tym razem przekonała mnie cena – za 3 noce w Angleterre Apartments zapłaciłam około 960 zł (rezerwacja na Na śniadania chodziłam do piekarni w Rotermann City a jedno zjadłam na promie do Helsinek. Więc organizacyjnie wyszło bardzo dobrze. Tu macie link do wspomnianych apartamentów. A poniżej kilka zdjęć mojej miejscówki. Plus – stąd jest wszędzie blisko. Bo tak mały jest Tallinn ale też Angleterre Apartments znajdują się przy Rotermann City więc tak jak wspomniałam – 5 min do Starego Miasta, 5 do portu i 5 do Placu Viru. Kolejny plus – recepcja w budynku czynna jest 24h na dobę. Minus – w moim apartamencie nie było klimatyzacji. Nie przeszkadzało mi to bo w Estonii zawsze jest chłodniej niż w południowych częściach Europy. Złapałam 3 dni oddechu od warszawskich tropików. . Widok ze schodów na sofę, mikro kuchnię a pod schodami schowany był telewizor Na antresoli łóżko Całkiem sympatyczna łazienka . . Inne noclegi, w ciekawych cenach, znajdziecie poniżej.

gdzie zjeść w tallinie